Nie przygotowywałam się jadąc w tę podróż. Po prostu kupiłam bilety, zarezerwowałam hotel a przed wyjazdem się spakowałam. Byłam przekonana o tym, że Nicea to dobry wybór i przeżyję tutaj super przygodę. W portfelu nie miałam zbyt wielu pieniędzy a mój francuski ograniczał się do znanych chyba nam wszystkim słów „Bonjour!” i „Merci”. I tyle wystarczyło, żeby się świetnie bawić.
Jestem zwolenniczką ograniczania wydatków w podróży i szukania tańszej alternatywy tam, gdzie jest to możliwe. W przypadku Nicei znalazłam ją tuż po przylocie. Nasz samolot lądował na Terminalu 2. Aby dostać się do centrum miasta można kupić bilet za 6 Euro i wsiąść do autobusu, który spod terminala zawiezie nas prosto do centrum, albo… Albo wsiąść do bezpłatnego autobusu, który kursuje pomiędzy Terminalem 2 a Terminalem 1, wysiadając na Terminalu 1 przejść około 100m do Promenady Anglików i wsiąść do autobusu, który za 1,50 Euro zawiezie nas w to samo miejsce. Dokładnie w ten sam sposób możemy dotrzeć na lotnisko w drodze powrotnej.
Nicea to drogie miasto, jak zresztą chyba cała Francja. Zalezienie taniego noclegu w Nicei nie jest łatwym zadaniem. Chciałyśmy z siostrą mieć własny pokój, co oczywiście wiązało się ze wzrostem kosztów ale udało mi się zarezerwować hotel w niższej cenie, jednak zdecydowanie dalej od morza i centrum. Po dotarciu do naszego hotelu dowiedziałyśmy się, że spać będziemy w innym. Jak się okazało, był zaledwie 10 minut spacerem od plaży. Nasz pokój przypominał niewielką kawalerkę. Miałyśmy pokój z maleńką kuchnią, własną łazienkę i to co ucieszyło nas najbardziej – balkon.
Rano budziło nas słońce, które wpadało przez ogromne okno. Uwielbiam takie nieśpieszne poranki jak ten ze zdjęcia.
W Nicei istnieje takie niepisane prawo pieszego, które upoważnia go do przechodzenia na czerwonym świetle. Wystarczy chwila, żeby to dostrzec. Kierowcy zatrzymują się za każdym razem i z uśmiechem na twarzy przepuszczają przez jezdnię.
Policja jeździ po mieście konno. Po swoim koniu muszą też czasem posprzątać.
Hulajnoga nie tylko dla dzieci.
Słynny targ kwiatowy. Za dnia sprzedaje się tutaj świeże owoce, warzywa, przepiękne kwiaty i małe dzieła tutejszych rzeźbiarzy, a popołudniem wystawiane są stoliki pobliskich restauracji.
Myślałam, że makaroniki są przereklamowane ale bardzo się myliłam. To najpyszniejsze co jadłam przez tych kilka dni na Lazurowym Wybrzeżu.
Plac Massena to również popularne miejsce w mieście. Lampy, w kształcie ludzkich postaci, które zmieniają kolory zachwycają niemal wszystkich turystów.
Ilość kawiarenek i restauracji w tym mieście jest niezliczona. Bardzo podobają mi się poranne rytuały Francuzów. Nieśpieszne espresso wypite w uroczej kawiarni tuż przed pracą i poranny przegląd prasy, to gwarancja udanego dnia.
Kamieniczki w Nicei skradły moje serce. Spacerowanie uliczkami otoczonymi tak pięknymi i spójnymi budynkami to czysta przyjemność, która mogłaby trwać bez końca.
Nicea to przepiękne miasto, które urzekło mnie od pierwszej chwili. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę.
Drugie zdjęcie w dzisiejszym wpisie zrobiła moja siostra. Zapraszam was na jej Instagram po więcej pięknych ujęć.